Tradycja zachodnia

W XVIII wieku rewolucja agrarna zniszczyła w Europie Zachodniej miejscowe tradycje, tak uprawy roli, jak i budowania domów. Wielkie latyfundia i ich bogaci właściciele powoli wypierali drobne samowystarczalne gospodarstwa. Wprowadzano obce zwyczaje, zaczęto stosować innego rodzaju materiały do budowy wiejskich dworów i miejskich kamienic kupieckich. Pomimo tego domy i miasta wciąż zachowywały część swego dawnego stylu i naturalny związek z krajobrazem i klimatem.

Pierwsi osadnicy amerykańscy zapoczątkowali nową epokę w dziejach architektury w chwili, gdy dotarli do obcego kontynentu. Dążyli do jak największego zespolenia się z naturą. Zachowane do dzisiaj w Nowej Anglii domy w kształcie solniczek budowano tak, aby wykorzystać każdy promień słoneczny. Stromo opadające dachy chroniły przed ostrymi zimowymi wiatrami. Piece i paleniska znajdowały się w centrum domu, dzięki czemu sąsiadujące pokoje były ogrzane, a zamknięte w czasie zimy pomieszczenia na górze pozostawały nie ogrzewane. W lecie dzikie wino i kwitnące pergole stanowiły naturalną fasadę, która dawała cień przed słońcem. W ciepłych i wilgotnych stanach Południa z wielką pomysłowością wywoływano w domach przeciągi, które z powodzeniem zastępowały klimatyzację.

Na południowych plantacjach otwarte bądź zamykane ogromnymi okiennicami werandy stanowiły naturalną ochronę przed słońcem, a długie wąskie korytarze – kanały, którymi przepływało chłodne powietrze. W bardziej suchym klimacie południowej Kalifornii i Meksyku, hiszpańscy osadnicy – wzorem ludów zamieszkujących basen Morza Śródziemnego – budowali przewiewne hacjendy i domy z cegły suszonej na słońcu tzw. zocala.

Rewolucja przemysłowa przyniosła zmiany w odwiecznym sposobie budowania. Nie chodzi przy tym tylko o rozwój techniki – przełom nastąpił również w sposobie myślenia. Zmienił się pogląd na świat. Zafascynowanie nauką i maszynami w tej epoce żelaza i pary przesunęło na dalszy plan dotychczasowe wartości socjalne. Zaprzestano budowy domów, w których uwzględniano naturalne potrzeby człowieka i które w harmonijny sposób zespalały go ze środowiskiem. W to miejsce rosły setki jednakowych, pozbawionych indywidualności domów, gęsto budowanych najczęściej w sąsiedztwie fabryk, tartaków i kopalń; był to początek brudnych, brzydkich przedmieść. Ludzie przestali być częścią wszechogarniającej natury, a stali się zakładnikami przemysłu. Domy te były nie tylko nieładne i źle zlokalizowane, ale często również bardzo niezdrowe. Dopiero w połowie XIX wieku zastraszający obraz, jaki przedstawiały przemysłowe przedmieścia brytyjskich miast, zaczął stopniowo się poprawiać. Dzięki interwencji i akcji charytatywnej prowadzonej przez Williama Cobbetta i Sir Edwina Chadwicka, wielkich właścicieli ziemskich, rząd brytyjski został zmuszony do poprawy warunków życia najuboższych. Do tego czasu choroby będące wynikiem przeludnienia, zanieczyszczenia powietrza i katastrofalnych warunków sanitarnych zbierały straszliwe żniwo. Zlikwidowanie źródeł tych chorób, często przeradzających się w epidemie, stało się największym wyzwaniem współczesności – walka ta w niektórych krajach Trzeciego Świata dopiero się rozpoczyna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *