„Odwieczny sposób budowania. Mijają tysiąclecia i nic się nie zmienia” – Christopher Alexander, Odwieczny sposób budowania.
Zdrowe ciało, spokój ducha, harmonia z otoczeniem – oto główne pojęcia, do których można sprowadzić definicję „naturalnego domu”. Wszystkie trzy kryteria czerpią korzenie z doświadczenia ludzkości – ludzi, którzy na -poszczególnych obszarach kulturowych przez tysiąclecia budowali swe domy w „odwieczny sposób”. Architektów projektujących domy przyjazne dla ludzi i środowiska było wielu – począwszy od Franka Lloyda Wrighta, do projektantów japońskich, od proekologicznego sposobu budowania w Niemczech, poprzez technologie stosowane w Walii, a kończąc na domach osłoniętych ziemią w Australii i Stanach Zjednoczonych. Coraz częściej aspekty ludzkiego funkcjonowania w otaczającym świecie – zdrowie, potrzeby duchowe i chęć ochrony środowiska naturalnego zespalają się, tworząc zręby pod nowy rodzaj architektury. Projekty i rozwiązania technologiczne, które jeszcze kilka lat temu wydawały się niemożliwe do zrealizowania, dziś są coraz łatwiej osiągalne.
Większa część naszej planety była kiedyś porośnięta puszczą, obfitującą w ogromną ilość różnych gatunków roślin, ptaków i zwierząt. Nasi przodkowie prowadzili wędrowny tryb życia, podążając za przemieszczającą się w zależności od pory roku zwierzyną. Zarówno badania archeologiczne, jak i obecne badania życia odosobnionych plemion potwierdzają, że wczesne kultury nie były wcale : prymitywne. Na swój sposób tamtejsze plemiona prowadziły (a te, które przetrwały, nadal prowadzą) sposób życia w wielu aspektach zbliżony do dzisiejszego. Doświadczenia całych pokoleń złożyły się na bardzo szczegółową wiedzę o otaczającym świecie – o klimacie, zmieniających się porach roku, zwierzynie i roślinności. Być może życie wtedy było mniej bezpieczne, ale za to kontakt z naturalnym środowiskiem – mniej zniszczonym i znacznie piękniejszym – był dużo łatwiejszy i bardziej bezpośredni.
Domem pierwszych pokoleń był cały otaczający świat. Jaskinie, drzewa, trawa, szałasy służyły jako naturalne, tymczasowe schronienia. Gdyby porównać egzystencję człowieka do jakiegoś ogromnego zegara biologicznego, to dopiero na minutę przed dwunastą zmieniliśmy pierwotny sposób funkcjonowania i zaczęliśmy prowadzić osiadły tryb życia. Niektórzy archeolodzy sądzą, że zmiana trybu życia z koczowniczego na osiadły i zajęcie się rolnictwem nie było wynikiem dobrowolnego wyboru, lecz czystą koniecznością, wynikającą ze wzrostu liczby ludności i kurczących się naturalnych źródeł pożywienia. Zmiana ta nieuchronnie musiała spowodować stopniową utratę duchowego kontaktu z otaczającym człowieka środowiskiem, ze zwierzętami, z ziemią i z niebem. Australijscy Aborygeni w czasie swoich tajemnych spacerów wciąż szukają takiego kontaktu z naturą, jaki był dany ich przodkom.