Wykorzystanie istniejących rezerw.
Nie ma instalacji doskonałych i prawie każda instalacja da się poprawić. Nawet taka, w której już pracuje pompa ciepła. Prawie zawsze istnieją sposoby, aby „wyciągnąć” z instalacji większy współczynnik efektywności energetycznej niż podawany dla samej pompy ciepła. Pozornie wygląda na to, że oto zaprzeczyliśmy wszystkiemu co zostało napisane w poprzednich rozdziałach. Takie „wyciskanie” wydajności to zadanie i wyzwanie dla prawdziwych specjalistów. Nie będzie tu dokładnego opisu i projektu instalacji, wykraczałoby to bowiem daleko poza ramy tej książki. Zostaną jedynie zakreślone pewne warunki, jakie należy spełnić, aby to co bardzo trudne stało się możliwe.
Sedno sprawy tkwi w tym, że współczynnik efektywności energetycznej podawany w danych technicznych odnosi się zawsze do konkretnych temperatur – w przypadku pompy typu solanka-woda będzie to temperatura w gruncie równa 0°C i temperatura w obiegu grzewczym równa +35°C. Wtedy to najczęściej mamy do czynienia ze współczynnikiem efektywności dla pompy na poziomie 4,5. I tu mamy pierwszy haczyk. Taki współczynnik przy gorszych pompach ciepła odnosi się tylko do samej pompy ciepła, a w sprzęcie marko-wym uwzględnione są w nim także straty z tytułu oporów przepływu w wymiennikach pompy. Dlatego sprzęt markowy, co nie powinno wcale dziwić, daje wyższe końcowe efekty tak zwanego „tuningu”.
Teraz, aby rzeczywiście podnieść współczynnik efektywności pompy ciepła, a co za tym idzie także całej instalacji, należy popracować przede wszystkim nad temperaturą źródła ciepła. Trzeba znaleźć możliwości zapewnienia (przez cały sezon grzewczy) temperatury w kolektorze ziemnym wyższej od 0°C. Da nam to wzrost wydajności i spadek kosztów.
Liczbowo wygląda to tak: każdy stopień więcej po stronie źródła ciepła, to zysk mocy o 2-3%. Mogłoby się wydawać, że to niewiele, jednak przy 10 stopniach dostajemy 20-30% mocy za darmo, gdyż przyrost mocy pompy ciepła nie pociąga za sobą wzrostu zużycia energii elektrycznej.
Wbrew pozorom istnieje wiele sposobów na to aby podnieść temperaturę dolnego źródła. Przede wszystkim za pomocą nawadniania. A tu szczególnie na przydomowych działkach jest dużo możliwości. Można nad kolektorem założyć staw albo przynajmniej „oczko” wodne. Można odprowadzać wodę deszczową z rynien w ten sposób, aby przenikała ona do gruntu tam właśnie gdzie znajduje się kolektor. Ponadto w przypadku zakładania ekologicznego szamba wszystko można zlokalizować i wykonać tak, aby kolektor ziemny mógł z niego odebrać część ciepła.
Jeśli załatwiona zostanie sprawa podniesienia temperatury źródła, to należy skupić uwagę na oporach przepływu w instalacji. Nie warto tu zajmować się obwodem grzewczym, gdyż w praktyce i tak niewiele się tam da zmienić. Rzecz dotyczy obwodu tak zwanego dolnego źródła, czyli kolektora gruntowego. Bardzo często rury zbiorcze łączące pompę ciepła z rozdzielaczem kolektora ziemnego mają zbyt małą średnicę. Oczywiście, wszelkie zmiany w układzie kolektora są bardzo trudne w realizacji, w końcu wszystko jest zakopane w ziemi na pewnej głębokości. Dlatego tę zmianę powinno się podjąć tylko wtedy, gdy rzeczywiście popełniono karygodne błędy podczas układania pierwotnej instalacji.