Jednak najgroźniejszym błędem, jaki jest popełniany w instalacji podgrzewania ciepłej wody przez pompę ciepła, jest układ pokazany na rysunku.
Tak nie mozna.
Aby w zasobniku c.w.u. zapewnić temperaturę wody +50°C, należy podgrzać wodę w buforze co najmniej do +55°C co oznacza, że pompa ciepła musi pracować na maksymalnych parametrach, a ponadto bufor c.o. musi być podgrzany do pełna (także latem), aby mógł przekazać ciepło do zasobnika c.w.u. Zakładając, że pojemność bufora jest zbliżona do pojemności zasobnika c.w.u., mamy taką sytuacje, że podgrzewamy podwójną ilość wody, jaką rzeczywiście potrzebujemy i nie dość że 365 dni w roku, to jeszcze przy maksymalnym wysiłku pompy ciepła.
Jest on na szczęście coraz rzadziej publikowany w tak zwanych wytycznych projektowych. Historycznie rzecz biorąc, taki układ wywodzi się z kotłowni wyposażonych w kotły olejowe, czy gazowe. Przy współpracy z kotłem dowolnego rodzaju układ ten jest całkowicie poprawny, jednak dla pompy ciepła jest zabójczy.
Koszty związane z przygotowaniem c.w.u. to nie koniec wad, jakie taki układ ma. Wyobraźmy sobie, że w budynku istnieje tylko niskotemperaturowa instalacja centralnego ogrzewania. Taka instalacja potrzebuje temperatury zasilania około +35°C, a zatem trzeba stosować układy mieszające, które obniżą temperaturę zasilania, bo woda w buforze ma przecież +55°C. Czyli z jednej strony zmuszamy pompę ciepła do pracy przy maksymalnej temperaturze zasilania (najniższy COP czyli maksymalne koszty), a z drugiej obniżamy w mieszaczu temperaturę wody dla potrzeb ogrzewania budynku. Trudno sobie wyobrazić gorszy układ.